Góry

Tormundowa idea

Brąz cynowy Ciekawostki

Tydzień po odebraniu dyplomu ukończenia trzeciego roku nauki, Tormund, wciąż kochający brąz cynowy, a teraz też dumny ze zdanego właśnie egzaminu licencjackiego, wpadł na Pomysł. Wyjazd w góry Kalifornijskie nie wydawał się Brienne, jego drugiej żonie, problemem, ani kwestią wymagającą jakiegokolwiek głębszego przemyślenia, stąd decyzja została podjęta szybko. Tormund poznał żonę na trzy dni przed egzaminem, złośliwi gadali więc, że jak na dziesięciodniową znajomość, wzięcie ślubu, rozwód z pierwszą żoną i zaplanowana długa i niebezpieczna podróż, to nieco zbyt dużo, ale młody mężczyzna, nie należał do ludzi przejmujących się cudzą opinią.

Brąz cynowy w górach

Tormund oprócz oficjalnego celu wyprawy, miał jeszcze drugi, z którego nie zwierzył się nawet żonie. Być może Josephine gdyby poważnie rozważyła sprawę, zauważyłaby niepokojące oznaki, jednak dziewczyna była w tamtych tygodniach zajęta papierologią związaną z rozwodem. Brienne z kolei znała męża zbyt krótko, by zdawać sobie sprawę z jego niebezpiecznych obsesji, z czasów młodości. Erich von Daniken, prawdopodobnie nie wiedział o wyprawie i mimo tego, że ani nie znał Tormunda, ani nawet nie było go wtedy na świecie, możemy śmiało założyć, że gdy na Hampden Street 236 zapadały decyzje o których mowa, uśmiechał się z zadowoleniem.

Cyna w kapturze

Młoda para wyruszyła w drogę jesienią roku pańskiego tysiąc dziewięćset dwadzieścia sześć. Tormund przez cały czas trwania wyprawy dźwigał na plecach plecak wypełniony książkami i rycinami z książek swego ulubionego autora i brąz cynowy. Wiedział, że tym razem musi się udać. Niczego na świecie nie pragnął bowiem bardziej, niż odnalezienia w górach kalifornijskich podobizn obcych, odwiedzających jego zdaniem ziemię od setek tysiącleci. Wiedział, że gdzieś w głębokich jaskiniach, czeka na niego prawda, której pragnął. Wiedział, że z wyprawy wróci albo z fotografiami rysunków pradawnych cywilizacji, albo nie wróci wcale, zupełnie nie dopuszczał możliwości porażki. Z pragnienia rozdzierającego mu serce zwierzył się małżonce dopiero na ostatnim postoju, przed dotarciem do podnóża pasma górskiego.