Historia produkcji brązu cynowego ma swoje początki w mrocznych latach dwudziestych minionego stulecia, w centrum Londynu, przy Hampden Street 236, w domu, który w tamtych czasach, od trzech pokoleń był siedzibą rodu Jamesów. Jamesowie nienawidzili wszelkiego rodzaju uogólnień i generalizacji, ale choćby nie wiem jak starali się uciec ostatecznie zawsze padali ich ofiarą. Osiedle otaczające ich dom nie było bynajmniej osiedlem cichym i unikającym plotek, a jednym z ulubionych zajęć sąsiadów od wielu lat było pielęgnowanie miejscowego zwyczaju, by nigdy poobiedniej herbaty nie pić w samotności, stąd często odwiedziny i ogrom okazji sprzyjających wymianie plotek.
Tormund Cynowy
Tormund był pierworodnym synem Thomasa Jamesa i Marioli James z domu Kensington. Od małego chłopiec nie był dobrze przyjmowany przez rówieśników. Gdy inne dzieci bawiły się żołnierzykami, lalkami i zaawansowanymi modelami statków kosmicznych, Tormunda ciągnęło do kamieni. Już jako 3-4 latek, zwykł uciekać przedszkolankom w trakcie okołopołudniowego spaceru, a odnajdywano go niemal zawsze gdzieś na drodze prowadzącej do znajdującego się tuż za miastem kamieniołomu. Od miłości do kamieni, brązu cynowego i piasku wkrótce inne dzieci zaczęły nazywać go Cynowym i tak narodził się przydomek, pod którym pamięta go potomność.
Pierwsza wyprawa do Szkocji
Tormund kochał brąz cynowy, był też dzieckiem pełnym energii i pomysłów ocenianych przez starszych od niego, w najlepszym razie jako szalone, nikt jednak nie spodziewał się, że coś złego może wyniknąć z pozornie niegroźnego zdarzenia w postaci podarowania chłopakowi, na dwunaste urodziny, znanej w pewnych kręgach książki autorstwa Ericha von Danikena. Tormund przeczytał książkę jednym tchem i nie rozstawał się z nią przez kilka tygodni. Rodzice, zachwyceni nowo odkrytą u syna pasją do literatury, nie podejrzewając nic złego, szczęśliwi kupowali synowi kolejne tomy. Mijały tygodnie, miesiące i w końcu lata, a Tormund pochłaniał kolejne opowieści o kosmitach odwiedzających ziemię i pozostawiających ślady, widoczne do dziś w twórczości dawnych kultur i wymarłych plemion. Każdy skutek ma swoją przyczynę, nikogo nie zdziwił więc dokonany przez chłopaka wybór archeologii jako przedmiotu studiów, gdy przyszła jego pora.